piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział VIII

Gdy Michał się obudził było już południe. Wyszedł z pokoju od razu udając się do kuchni, aby zaparzyć kawę.Antek krzątał się po kuchni, salonie, co chwilę wsadzając coś do swojej torby.
- Co robisz?- zapytał zaspany Włoch.
- Szykuję się do treningu. Za 2 godziny się zaczyna a muszę jeszcze kupić coś na obiad. Ty nie idziesz? - szatyn spojrzał pytająco na przyjaciela, pakując w tym samym momencie buty do torby treningowej.
- Idę, oczywiście. - Westchnął Blondyn - Odpowiesz mi na pytanie?
- Jasne - odparł Francuz.
- Dlaczego mnie okłamałeś?
Rouzier przerwał pakowanie i spojrzał zdziwiony w stronę leżącego na kanapie Michała.
- Jak okłamałem? O co Ci chodzi?
- Powiedziałeś, że Pierre wie co do niego czuję. A to nie jest prawda.
- Skąd wiesz?
- Byłem wczoraj pijany. Pierre odprowadził mnie do domu. Zapytałem czy ty mu mówiłeś o wszystkim. Opowiedziałem mu. I co? Nie wiedział.
- Michał przepraszam. Ja tyko żartowałem! Miałem Ci powiedzieć, ale nie miałem okazji- bronił się Francuz.
- Nie miałeś okazji? - Łasko był wściekły..
- Przerywałeś mi za każdym razem, kiedy chciałem Ci powiedzieć. Nie miałem pojęcia, że to się tak potoczy.
- Przez to że żartowałeś on teraz wie co ja do niego czuję! Przecież..
- Byłeś pijany! - przerwał mu Anto, który starał się załagodzić całą tą sytuację. - Zawsze gdy wypijesz zaczynasz pleść farmazon. Tym razem też tak pomyślał, nie martw się.
Antek uśmiechnął się do przyjaciela, starając go w ten sposób jakoś pocieszyć i chyba nawet mu to wyszło. Po chwili wrócił do pakowania. Łasko wstał z kanapy i w tym momencie padł ofiarą Pana Borysa. Pies z radości skakał wokół Blondyna nie pozwalając zrobić mu kroku.
- A więc...To ten pies.

***
 (Kolejny dzień)

Był piękny słoneczny poranek. Ptaszki ćwierkały, pieski szczekały, a tępe dzieci właśnie wychodziły do szkoły, marząc, że czegokolwiek się nauczą.Najpierw olewają szkołę a potem proszą o wyższe oceny. Żenada.
Jastrzębie miało mieć trening z samego rana, ale Kudłatek Wspaniały (kochany trener) musiał jechać na urodziny jakiejś cioci..Podobno bardzo wiekowej, dlatego było to takie ważne. Ku uciesze zawodników treningu nie było. Po mieszkaniu Antka i Miśka roznosił się piękny zapach ciasta. Michał obudzony pysznymi wonnościami, udał się od razu do kuchni. Tam zobaczył Antka wyjmującego z piekarnika blachę z gorącymi babeczkami.
- Dawno nie piekłeś. Jaka to okazja? 
- Słyszałeś o powiedzeniu " Przez żołądek do serca" ? - spytał rozmarzony Francuz.
- Tak.
- No właśnie. - odparł Siatkarz- upiekłem to dla Bibiany.
-Aaa...I wszystko jasne.-Michał wybuchł śmiechem, czego później żałował, bo oberwał za to po głowie.
- Zaraz do niej jadę. Spędzimy razem cały dzień, a potem wyznam jej swoje uczucia.
- Łoooł! - krzyknął z zaskoczenia Włoch. - To widzę, że masz poważne zamiary dzisiejszego dnia. Tak trzymaj. - Blondyn uniósł kciuk do góry podnosząc na duchu przyjaciela.- wiesz Anto...Idę się ogarnąć.

***

Bibiana właśnie skończyła sprzątać salon kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.
Gdy je otworzyła, zobaczyła Antonina. Na je twarzy malował się rumieniec. Wyglądała naturalnie. Nie lubiła się stroić. Miała na sobie czarne rurki i czarną koszulkę z zespołem. Kochała happysad odkąd pamiętała. Z radością wpuściła Antka do mieszkania. Francuz wszedł nieśmiało, trzymając w rękach niewielkie pudełko. Przez chwilę oboje patrzyli się na siebie w milczeniu. Nagle ciszę przerwał Jego głos.
- Przyniosłem babeczki...Dla Ciebie.

***

Jejku ja wiem,  że to złe, że tak rzadko dodaje rozdziały, przepraszam. miłego czytania! Pansy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz