piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział VIII

Gdy Michał się obudził było już południe. Wyszedł z pokoju od razu udając się do kuchni, aby zaparzyć kawę.Antek krzątał się po kuchni, salonie, co chwilę wsadzając coś do swojej torby.
- Co robisz?- zapytał zaspany Włoch.
- Szykuję się do treningu. Za 2 godziny się zaczyna a muszę jeszcze kupić coś na obiad. Ty nie idziesz? - szatyn spojrzał pytająco na przyjaciela, pakując w tym samym momencie buty do torby treningowej.
- Idę, oczywiście. - Westchnął Blondyn - Odpowiesz mi na pytanie?
- Jasne - odparł Francuz.
- Dlaczego mnie okłamałeś?
Rouzier przerwał pakowanie i spojrzał zdziwiony w stronę leżącego na kanapie Michała.
- Jak okłamałem? O co Ci chodzi?
- Powiedziałeś, że Pierre wie co do niego czuję. A to nie jest prawda.
- Skąd wiesz?
- Byłem wczoraj pijany. Pierre odprowadził mnie do domu. Zapytałem czy ty mu mówiłeś o wszystkim. Opowiedziałem mu. I co? Nie wiedział.
- Michał przepraszam. Ja tyko żartowałem! Miałem Ci powiedzieć, ale nie miałem okazji- bronił się Francuz.
- Nie miałeś okazji? - Łasko był wściekły..
- Przerywałeś mi za każdym razem, kiedy chciałem Ci powiedzieć. Nie miałem pojęcia, że to się tak potoczy.
- Przez to że żartowałeś on teraz wie co ja do niego czuję! Przecież..
- Byłeś pijany! - przerwał mu Anto, który starał się załagodzić całą tą sytuację. - Zawsze gdy wypijesz zaczynasz pleść farmazon. Tym razem też tak pomyślał, nie martw się.
Antek uśmiechnął się do przyjaciela, starając go w ten sposób jakoś pocieszyć i chyba nawet mu to wyszło. Po chwili wrócił do pakowania. Łasko wstał z kanapy i w tym momencie padł ofiarą Pana Borysa. Pies z radości skakał wokół Blondyna nie pozwalając zrobić mu kroku.
- A więc...To ten pies.

***
 (Kolejny dzień)

Był piękny słoneczny poranek. Ptaszki ćwierkały, pieski szczekały, a tępe dzieci właśnie wychodziły do szkoły, marząc, że czegokolwiek się nauczą.Najpierw olewają szkołę a potem proszą o wyższe oceny. Żenada.
Jastrzębie miało mieć trening z samego rana, ale Kudłatek Wspaniały (kochany trener) musiał jechać na urodziny jakiejś cioci..Podobno bardzo wiekowej, dlatego było to takie ważne. Ku uciesze zawodników treningu nie było. Po mieszkaniu Antka i Miśka roznosił się piękny zapach ciasta. Michał obudzony pysznymi wonnościami, udał się od razu do kuchni. Tam zobaczył Antka wyjmującego z piekarnika blachę z gorącymi babeczkami.
- Dawno nie piekłeś. Jaka to okazja? 
- Słyszałeś o powiedzeniu " Przez żołądek do serca" ? - spytał rozmarzony Francuz.
- Tak.
- No właśnie. - odparł Siatkarz- upiekłem to dla Bibiany.
-Aaa...I wszystko jasne.-Michał wybuchł śmiechem, czego później żałował, bo oberwał za to po głowie.
- Zaraz do niej jadę. Spędzimy razem cały dzień, a potem wyznam jej swoje uczucia.
- Łoooł! - krzyknął z zaskoczenia Włoch. - To widzę, że masz poważne zamiary dzisiejszego dnia. Tak trzymaj. - Blondyn uniósł kciuk do góry podnosząc na duchu przyjaciela.- wiesz Anto...Idę się ogarnąć.

***

Bibiana właśnie skończyła sprzątać salon kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.
Gdy je otworzyła, zobaczyła Antonina. Na je twarzy malował się rumieniec. Wyglądała naturalnie. Nie lubiła się stroić. Miała na sobie czarne rurki i czarną koszulkę z zespołem. Kochała happysad odkąd pamiętała. Z radością wpuściła Antka do mieszkania. Francuz wszedł nieśmiało, trzymając w rękach niewielkie pudełko. Przez chwilę oboje patrzyli się na siebie w milczeniu. Nagle ciszę przerwał Jego głos.
- Przyniosłem babeczki...Dla Ciebie.

***

Jejku ja wiem,  że to złe, że tak rzadko dodaje rozdziały, przepraszam. miłego czytania! Pansy ;)

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział VII

Antek wracał z zakupów. W drodze do domu naszła go- jak później uznał- wspaniała myśl. Gdy wszedł do środka, w całym mieszkaniu unosił się mocny zapach męskich perfum. Miśka miało nie być, bo jak to rano powiedział po śniadaniu " Źle się czuję, chyba pójdę do lekarza". Ale drzwi do mieszkania były otwarte, więc Blondyn już wrócił, albo wcale nigdzie nie szedł. Szatyn odniósł zakupy do kuchni i nie widząc w salonie współlokatora postanowił głośno zapytać. 
- Byłeś u lekarza? 
- Niee..- dało się słyszeć głoś z łazienki.
- A czemu tak śmierdzi twoimi perfumami? - Tośka musiał to skomentować bo w mieszkaniu nie dało się wytrzymać. Francuz otworzył okno w kuchni i salonie i udał się do łazienki zobaczyć co wyczynia jego przyjaciel.
- Po pierwsze nie śmierdzi, tylko pachnie. A po drugie to flakonik z perfumami upadł mi na ziemię i się stłukł, stąd ten piękny, wonny zapach!
Rouzier widząc Michała strojącego się przed lustrem, wybuchnął śmiechem.
- Wybierasz się gdzieś?- Zapytał.
- Tak. - mruknął Blondyn - postanowiłem dzisiaj wieczorem zaszaleć. Idę do klubu, nie wrócę trzeźwy. Może kogoś poznam.- odpowiedział przeczesując jasne włosy.
- Aha. A mnie naszła dzisiaj taka SUPERFAJOWSKAEKSTRAPOMYSŁOWA myśl! - Rouzier najarany, z ogromnym uśmiechem ciągnął dalej - Otóż..Kupimy...Pieska!
Na te słowa Francuz podskoczył radośnie jak małe dziecko do góry, a Misiek jak oparzony wyskoczył z łazienki kierując się ku przedpokojowi.
- Nie!! Nie i koniec! - Na twarzy Michała malowało się przerażenie na przemian ze strachem i gniewem.
- Ależ taak! - przytakiwał Szatyn- Mijałem  schronisko, był tam taki słodki, ładniutki taki i śliczniutki piesio! Taki malutki Peś! Ach zakochałem się w nim od razu!
- Temat jest skończony Antek. Nie będzie żadnego psa.
- No...Tak nie bardzo. - Oburzony Antonin dalej przekonywał Michała, który spieszył się do wyjścia z mieszkania.
- Nie przekonasz mnie Anto.
- Trudno. Będziesz musiał z nim żyć w jednostronnej niezgodzie.- oznajmił Francuz.
- Ale, jak to? - Zapytał zdezorientowany Michał przerywając zakładanie butów.
- Tak to. Michał, ja już wziąłem tego pieska, i nie bij mnie! Nie denerwuj się, polubicie się na pewno..Pomyśl tylko jak on tam cierpiała u nas będzie mu dobrze. 
Łasko się zdenerwował..A jak Łasko się zdenerwuje to lepiej to lepiej nie wchodzić w jego strefę życiową.. Łasko założył buty i zamykając drzwi rzucił do przyjaciela chłodno. 
- Ty się nim będziesz zajmował. Na razie!
Rouzier poszedł do kuchni i wyciągnął schowanego w torbie szczeniaka. Wziął go na ręce i udał się z nim do salonu. Usiadł z maluchem na kanapie i głaszcząc małego czarnego mopsa, zaczął do niego mówić.
- Nie martw się. Michał Cię polubi. Będziemy razem wychodzić ma spacery. Damy ci nawet imię! - siatkarz myśląc chwilę powiedział do psa tryumfująco wznosząc dłoń w górę. - Twoje imię będzie brzmiało... Pan Borys Pies! Tak Panie Borysie, będziemy zgraną paczką. A teraz nie leńmy się, bo wieczorem przychodzi Bibiana i trzeba posprzątać dom i zrobić coś pysznego do jedzenia. Chodź ze mną mały. - Antek wstał z kanapy i ruszył z nowym towarzyszem do kuchni.

***

W drodze do klubu Michał powtarzał w myślach słowa "Będę się dobrze bawił", "Na pewno poznam kogoś fajnego", "Wybiję sobie z głowy tego głupiego Francuza". Gdy Blondyn wszedł do zatłoczonego pomieszczenia od razu skierował się w stronę baru. Zamówił drinka. Jeden, drugi, trzeci, czwarty.
- Zapomniaem, że m.. mam suabą głowe. - Zabełkotał sam do siebie. Był pijany. Wyszedł na parkiet i tańczył. Albo raczej usiłował to robić. Po krótkiej chwili wpadło mu do głowy, że w ten sposób nie wyszaleje się tak bardzo jakby tego chciał. Siatkarz zrzucając z blatu baru kieliszki zwrócił na siebie ogromną uwagę ludzi w klubie.
Wszedł na bar i zaczął wyginać się i kręcić wokół metalowej rury przymocowanej do blatu. Zrobiło się bardzo głośno i gorąco..W końcu to nie był klub ze striptizem. Ale niespodzianka. Nawalony Łasko krzyknął.
- Patrzcie na mnie! Nikt tak nie potrafi!
Włoch rozpiął swoją czarną koszulę zdjął i robiąc szpagat ( w tym momencie dało się słychać dopingowanie kobiet) rzucił ją w stronę "publiczności". W chwili gdy Blondyn rozpinał pasek u spodni, z tłumu wyłonił się- nie kto inny jak- Pierre, który złapał Michała w pasie, przewiesił go sobie przez ramię i wyszedł szybkim krokiem z klubu.
- Odniosę Cię do domu Michał.
- Niee! Wróć się. J..Ja chcę tam wrócić.
- Jesteś pijany, uspokój się!
- Aa..Ale ty sii mnie nie boisz?
- A czego mam się bać? Nawalonego Włocha? - Pierre zaśmiał się, poprawił Michała na ramieniu i ruszył dalej.
- No..yy..nie boisz się przez to soo sooo Ci Tośka o mnie mówił?
- A co Tośka miał mówić? Nie wierć się bo lekki nie jesteś.
- No sze..Cie kocham przeciesz.
Francuza zamurowało. Co? Nie, to na pewno pomyłka. antek mi nic nie mówił, a Łasko jest pijany jak świnia..Zawsze wtedy każdego kocha i gada głupoty.
- Lepiej śpij. - odpowiedział Pujol. - mam nadzieję, że on nie wie o moich uczuciach, a te słowa to wynik alkoholu a nie wyśmiewania się ze mnie. - powiedział sam do siebie pod nosem.

***

Jeeejuu...Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Mam nadzieje że całkowicie mnie nie opuściliście :) Proszę o krytykę tego czegoś wyżej xD  Następny rozdział powinnam dodać w weekend ;) Do zobaczyska moje mordki kochane ;D / Pansy.

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział VI

- Uuu...Mój nos!- jojczył ze łzami w oczach chłopak.
- Wiesz, ja wiedziałem, po prostu czułem, że się za mną stęsknisz.- Doktor Krasiński próbował opatszeć nos Kuby.
- Boli! Niech Pan ogląda to złamanie trochę delikatniej? Ała no! Na Odyna, kto Panu dał pracę?! Ojcze nasz, który jesteś w...
- W nosie!- krzyknął lekarz.
-Co? - zapytał zdezorientowany Popiwczak próbując spojrzeć na nos do lustra, które stało obok.
- Masz duży skrzep w nosie. Stąd tyle krwi...Zaraz go wyjmę, nastawię kość i usztywnię od wewnątrz.
- Cieszę się, naprawdę. Zaraz Pana zasztyletuję flamastrem, albo uduszę tym czymś, co mi Pan do nosa wsadza!
W tej samej chwili do gabinetu wpadła Bibiana razem z zadyszanym Pujolem. Dziewczyna byłą przerażona, a jej przyjaciel miał minę, jakby przez cały dzień goniły go wielbłądy po pustyni.
- Coś ty znowu narobił? - zapytała, siadając na krześle obok brata.
- Oui, tłumacz się młodzieńcze. - Pierre przytaknął przyjaciółce i uspokajał ją gładząc po ramieniu.
- Nic takiego. To tylko noc. - oznajmił chłopak sycząc przy tym z bólu, ponieważ w tym samym momencie doktor nastawiał mu nos.
Trzeba przyznać, że jego nos wyglądał, jakby stratowało go stado słoni.
- No wiesz..- zaczął Pierre - gdybym ja złamał nos, to na pewno byłbym załamany. No bo przyznajmy szczerze, że szkoda było by zniszczyć piękny szlachetny profil. 
Mówiąc to siatkarz stanął bokiem przed lustrem i gładził palcem swój nos, podziwiając przy takim "jaki ja to jestem "belle"".
- No ale jak złamałeś nos? - Dopytywała Bibi nie dając za wygraną.
Chłopak wiedząc, że nie ucieknie przed tymi pytaniami postanowił opowiedzieć wszystko co się wydarzyło. Przybrał poważną minę i zaczął mówić.
-Może ja to Pani wytłumaczę. - wtrącił się nagle doktor Krasiński.- Otóż...Nos został złamany na skutek zderzenia się ze sobą kości nosowej oraz drzwi.
- Drzwi? - zdziwił się Pierre odchodząc od lustra przy, którym wciąż stał.
- Automatycznych czy jak one się tam nazywają. - Oznajmił Kuba marszcząc przy tym czoło.
- Co?! - dwójka przyjaciół była w szoku.
- to może ja wytłumaczę od nowa - chłopak mówiąc to spojrzał groźnie na lekarza który w niewiadomy sposób usztywniał nos od wewnątrz.
- To było tak. Mieliśmy razem z Maćkiem i Piotrkiem nakręcić reklamę do szkoły na temat jakiegoś produktu. Wpadliśmy na świetny pomysł, że naszym produktem będzie napój energetyczny. Wymyśliliśmy nawet hasło reklamowe, a brzmiało ono następująco: "WSTAŁEŚ?- POWSTAŃ- ODLEĆ! POWERBULL " 
- Chyba RedBull- Pierre przybrał minę filozofa i trzeba przyznać, że wyglądał komicznie.
- Nie przerywaj! - krzyknął młody chłopak, ale zaraz tego pożałował czując ogromny ból nosa.
- No i chcieliśmy żeby reklama wyglądała inaczej niż wszystkie. A dokładniej tak. Ospały Facet, tutaj w roli głównej ja - chłopak z dumą skazał na siebie palcami- idzie do supermarketu, wsiada do wózka sklepowego i wypija napój. Potem wózek zaczyna jechać, rozpędza się, (tu kumple z całej siły popychają wózek, jakbyście się nie domyślili) drzwi wyjściowe się otwierają, a ja wyskakuję z wózka, przelatuję przez drzwi i ląduję przed sklepem jak superbohater!
- Więc co nie wypaliło? - Siostra starała się analizować każde słowo wypowiedziane przez brata.
- No..Wózek się za bardzo rozpędził i jak wyskoczyłem, to drzwi nie zdążyły się otworzyć. - Mówiąc to Kuba skrzywił się, przypominając sobie to bolesne zdarzenie.
- Taka to historia. Nieparwdo..pławdo..kurde nigdy tego wyrazu nie umiem wymówić! Nie-pra-wdo-po-do-bna, a jednak! - wymęczył francuz wzdychając przy tym z ulgą.
Dobra Kuba, to ja cię do domu zabieram. Oczywiście, jeśli pan doktor już skończył. - Bibiana spojrzała na Krasińskiego pytająco. Doktor Krasiński pokiwał potwierdzająco głową na znak, że jego praca nad nosem Kuby została skończona, pożegnał całą trójkę z promiennym uśmiechem i przyjął kolejnego pacjenta.

W samochodzie panowała cisza. Nikt się nie odzywał. Bibiana nic nie mówiła, ponieważ nie chciała poruszać tematu " Kuba ty nie masz pecha ty jesteś po prostu głupi". Była zdenerwowana, bo nie ma takiego dnia, żeby Popiwczak coś sobie nie zrobi. Reszta załogi zwyczajnie bała się odezwać, widząc jaką minę ma dziewczyna. Wiedzieli, że gdyby Bibi mogła, to zawiozłaby ich do lasu i dała ślimakom do zgwałcenia. W tak miłej atmosferze minęła droga powrotna...

***
 Hejka! Ten rozdział dodałam szybko, ponieważ w niedzielę nie będę miała czasu a następny tydzień spędzę poza domem bez internetu < o zgrozo!>  A więc.. Miłego czytania i do zobaczenia! Pansy.

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział V

Dziewiąta rano. Drzwi do pokoju Bibi otworzyły się. Ktoś wszedł do środka.
- A kuku! Słonko już wstało i ty też powinnaś skarbku ty mój najdroższy! - Pierre z ogromnym uśmiechem na twarzy rzucił się na łóżko dziewczyny przygniatając ją swoim wielkim ciałem.
- Złaź ze mnie! Ratunku Betono Kongo mnie przygniotło! Pierre, ja chcę spać, idź na trening! Nie wypada się spóźnić, prawda?- Brunetka nieskutecznie próbowała zepchnąć z siebie przyjaciela, bo już brakowało jej oddechu.
- Widzę moja Belle, że humor ci dopisuje. To dobrze, bo mamy plany na dzisiaj. - Francuz rozłożył się na dobre na łóżku ( na Bibianie) opierając głowę na dłoniach i opowiadając o swoich "świetnych" planach.
- ZGNIATASZ MNIE, MIAŻDŻYSZ HELOOOŁ!
-Wiesz, pójdziemy na zakupy i na lody. Wielkie shopping cały dzień. Musisz kupić jakieś ubrania, w twojej szafie świeci pustkami. Ty w ogóle o siebie nie dbasz moja droga. Pomogę Ci kupić nową torebkę. O, i kupimy też buty. Tak buty to podstawa.
- NIE MOGĘ ODDYCHAĆ! ZARAZ SIĘ UDUSZĘ I JEDYNE CO KUPISZ TO WIENIEC DLA MNIE!
- Ja też sobie coś kupię. Może nową koszulę. O! I ostatnio widziałem taki ładny czarny...
- NIE BĘDZIESZ MIAŁ Z KIM IŚĆ NA TE ZAKUPY, JAK ZE MNIE NIE ZEJDZIESZ!
- Co? a, już już. Nie mogłaś od razu mówić? - Pierre usiadł na brzegu łózka, oznajmił, że śniadanie za moment będzie gotowe i poszedł do kuchni.


- Co się stało, że chcesz iść na zakupy? - zapytała dziewczyna siedząc przy stole i trzymając w rękach kubek gorącej kawy.
- Bernardi dał nam dzień wolnego więc postanowiłem to jakoś wykorzystać. A teraz jedz, bo chcę zdążyć na jakieś wyprzedaże. - Pujol skończył jeść śniadanie i poszedł przygotować się na wyjście z domu uzasadniając, że w byle czym na miasto nie wyjdzie.
Na zakupach było świetnie. Jak zawsze z Pierrem. Aż do momentu kiedy telefon Bibiany.
- Pierre słodki lizaku - dziewczyna próbowała się podlizać przyjacielowi - odbierz za mnie, a ja pójdę przymierzyć bluzkę.
- A czy mam inne wyjście? Nie. No daj ten telefon.
Dzwonił nie kto inny jak Wspaniały Kuba Pechowiec.
-Hallo? Pronto? Ja bitte złotko! - odebrał Francuz.
- Kto mówi?- Spytał zdezorientowany Popiwczak.
- Tutaj największy przystojniak JASZCZĘBSKICH KOPALNI - Ja! Cieść  Miscu!
- Pierre. Mogłem się domyślić. Naucz się poprawnie mówić nazwę klubu w którym gramy. Mogę rozmawiać z moją siostrą? 
- Już chwila, mierzy bluzkę  więc muszę wejść do przebieralni.
-Ahaa...
Szatyn nie pytając o zgodzę Bibianę i ignorując to że własnie zdjęła bluzkę wszedł do małego pomieszczenia i dał jej telefon.
- Twój brat dzwoni.
- Mógłbyś chociaż poinformować mnie, że wchodzisz. A gdybym była całkiem naga? 
- Aj tam histeryzujesz. Bibi jestem gejem wiec i tak bym nie zwrócił uwagi ani nie śliniłbym się. Weź w końcu ten telefon.
- Dobra, dobra. Halo?
- Bibiana? - Zapytał Kuba przestraszonym głosem.
- Tak to ja. Coś się stało? 
- Kochasz mnie?
-Taak, ale stało się coś? 
-A kochałabyś mnie dalej, jakbym Ci powiedział że złamałem coś? Na przykład nos? Ale nie czyjś obcy, tylko taki mój własny?

***
Hej! Przepraszam, że dodaję rozdziały tak nieregularnie, ale mam bardzo dużo nauki i bardzo mało czasu. Najchętniej wyjechałabym gdzieś daleko od szkoły i wszystkiego. :P Kolejny rozdział za tydzień. Do zobaczonka! / Pansy.

niedziela, 31 marca 2013

Rozdział IV

Michał myślał. Już całe trzy dni myślał. On to rzadko robi, a jeszcze tak długo, to jest dopiero martwiące. Myślał na treningach. Myślał na meczach. W końcu Bernardi był zmuszony zdjąć go z boiska ma meczu z Sovią, bo przewaga punktów Rzeszowian przerażała nawet sędziego. Misiek był psychicznie nieobecny. Nikt nie wiedział dlaczego się tak zachowywał. Tylko Antoś mógł się domyślać. Francuz nie chciał o nic pytać przyjaciela, bo wiedział, że zamiast rozmawiać, Łasko rozklei się. Jednak kiedyś trzeba będzie poruszyć ten jakże "wrażliwy" temat. Los uznał że to "kiedyś" nadeszło właśnie dzisiaj.

- Wiesz co Misiek? - Zaczął Niebieskooki.- Ja wiem, że miłość robi różne rzeczy z ludźmi, ale może chociaż zacząłbyś się ogarniać?
Michał oderwał się od czytana jakiegoś kryminału, spojrzał pytająco w stronę Tośki i znów wrócił oczami to lektury. 
- Anto, nasz teoria, że to David zabił Dianę była błędna. Matt to zrobił. A nikt się nie spodziewał, widzisz...
Blondyn z powagą na twarzy zapatrzył się gdzieś w ścianę, nie wiadomo o czym myśląc. Z zadumy wyrwał go Rouzier.
- Nie możesz tak robić!
- Jak? - Zdziwił się Łasicowaty. - Nikt nie wiedział, że to Matt! Nawet Ty!
- Nie o to chodzi!- krzycząc, Francuz wyrwał z rąk przyjaciela książkę, zmuszając go do rozmowy twarzą w twarz.
- To o co chodzi?
- O co ? O to, że od trzech dni nic nie robisz, tylko myślisz o tym...- w ostatniej chwili Antek ugryzł się w język poprawiając - o Pujolu! Już wolałem jak wciąż o nim mówiłeś. Zamknąłeś się w sobie! Ty musisz mu powiedzieć ! Tutaj nie ma żartów, to nie jest fabryka soczków!
- Co muszę? Mu powiedzieć? Co to..to nie. Koniec kropka. Chyba się długo nie zastanawiałeś zanim to powiedziałeś. On mnie wyśmieje i zaraz pobiegnie pośmiać się ze mnie ze swoimi kumplami. To mi zniszczy życie! Myśl trochę młocie!- Michał z każdym wypowiedzianym, a raczej wykrzyczanym zdaniem coraz bardziej był nabuzowany. - Z resztą... prawisz mi kazania, skoro sam nie umiesz poukładać sobie spraw sercowych? Bo..? Bo boisz się że psiapsiółeczka da ci kosza? Ojeeej...Biedny Toś się boi... Wy oboje jesteście siebie warci. Tępe strzały. Niemrawy pan Antonin-Karton i oparzona psychicznie pani Bibianka!
- Nie mów tak. - Szatyn natychmiast spoważniał, a w jego oczach było widać łzy.Ale zaraz dotarło do niego pewne słowo wypowiedziane przed momentem przez jego przyjaciela. - Ale zaraz... Jak to karton? 
- Bo masz łeb pusty jak karton i nic nie myślisz! Wszyscy wiedzą, że Bibi już od liceum patrzy na Ciebie jak na święty obrazek, ty na nią z resztą też. Znacie się od dziecka, wszystko razem robiliście od najmłodszych lat, nawet się razem kąpaliście...- Tu Blondyn zaczął dławić się ze śmiechu.
- Nie śmiej się Misiek. Mieliśmy wtedy 5 lat. Michał uspokój się...
W tym momencie Łasko na dobre wybuchnął śmiechem wycierając oczy od łez. Po chwili opanował się tyle na ile mógł i odpowiedział przyjacielowi.
- To nic. Rozmawiacie o wszystkim, ale wyznać sobie miłość to już się boją.
- Michał...To znaczy, że...- Tosiek zamyślił się, po czym gwałtownie wstał z miną jakby wynalazł coś super ważnego.- To znaczy, że ona też coś do mnie czuje? Że mnie bardziej lubi?
Twarz Szatyna rozjaśniła się, a oczy zalśniły jak pięć złotych.
Reakcja Michała na słowa Francuza była... <FACEPALM>
- Brawo Einsteinie! - Już sam do siebie - Na odyna z kim ja żyje.
- Ale pewny jesteś? Nie wkręcasz? - Widać było że Antek nabrał chęci do życia.
- Taaak, na pewno. - odparł Blondyn. - To co? Idziesz powiedzieć Bibianie co do niej czujesz? 
- no co ty oszalałeś! Wstydzę się. Ja się muszę przygotować psychicznie. Za dwa tygodnie jej powiem.
- Yyy...A czemu akurat za dwa?
- Bo idę na 13 dni do aresztu. -Odpowiedział od niechcenia Niebieskooki siadając na kanapie.
- Cooo?! Jak do aresztu?!
- Na czerwonym przejechałem.
Michał zeskakując jak oparzony z kanapy pytał dalej.
- I do aresztu? Od razu do aresztu? 
- Aa..No i jeszcze przekroczyłem prędkość.-Rouzier jakby nie widząc zdenerwowania współlokatora wziął jakieś czasopismo do ręki i zajął się czytaniem.
- Ake to dalej nie jest powód na to, żeby wsadzać do paki!
- No i jeszcze potem w auto wjechałem. Radiowóz to był podobno...
-Nieee...A czemu nie zapłaciłeś? 
- Nie miałem kasy. Ty też byś nie miał.
- Fakt, mogliśmy nie kupować xboxa.

***
Hej, kolejny rozdział dodałam dość szybko. Chciałam wam życzyć zdrowych, pogodnych i przede wszystkim pełnych siatkówki świąt! :D P.S. Co do pytania pewnej dziewczyny anonimki : Tak moja droga IERO to od Franka Iero ;) PansyIero.

piątek, 29 marca 2013

Rozdział III

 Antonin szedł do swojego pokoju mijając drzwi do sypialni Michała. Były lekko uchylone. Usłyszał płacz. Płacz i błagalne prośby Miśka, nie wiadomo do kogo.
- Katerine! Wybierz Katerine! Błagam Rose! Emily nie jest warta twojej miłości! ŁEEEEHEHEEEEE... Świat jest taki okrutny!
Niebieskooki wszedł po cichu do ciemnego pokoju i zobaczył zapłakanego Blondyna siedzącego na dywanie przed telewizorem. Obok niego leżało pudełko z lodami góra zużytych chusteczek higienicznych. Rouzier usiadł koło niego i gapiąc się w ekran telewizora zapytał. 
- Znowu oglądasz tą durną telenowelę o lesbijkach? 
- Ty nic nie rozumiesz! - płakał Łasko- Katerine chce wybrać Emily, a to Rose naprawdę ją kocha! Dlaczego świat jest taki strasznyy? Mój dzień jest taki brzydki..!
Michał hamując kolejny napad płaczu wsadził do buzi dużą łyżkę lodów czekoladowych i połknął, dławiąc się przy tym kilka razy.
- Oj, masz rację nie rozumiem.- Powiedział po chwili myślenia Francuz. - Wiesz, właściwie to miałem Ci wczoraj coś powiedzieć, sądzę, że Cię to ucieszy.
Szatyn uśmiechnął się czekając na zainteresowanie współlokatora, niestety, Łasica nie odrywając wzroku od telewizora wymamrotał pod nosem tylko.
- Nie mam ochoty na żadne wiadomości, teraz losy Katerine mogą potoczyć się w zupełnie innym kierunku. Nie przeszkadzaj mi Anto, proszę.
- Jak wolisz.
Tosiek wstał i wyszedł z pokoju jak mu kazał przyjaciel, zostawiając go samego. "Powiem mu innym razem." Pomyślał uśmiechając się przy tym pod nosem.

***
(3 miesiące później).

- Jak ja się cieszę, że już mnie wypisujecie! 
Popiwczak cieszył się  jakby to były co najmniej jego urodziny.
- Uwierz mi Kubusiu, my cieszymy się jeszcze bardziej. - Śmiał się doktor Krasiński klepiąc chłopaka po ramieniu.
Kuba, jego noga i ręka były już wyleczone więc mógł spokojnie wrócić do domu. Lekarz wypisał chłopaka,  zadzwonił po Bibianę i teraz rozmawiał z rodzeństwem w sali. Kuba siedział, a Bibi kończyła pakować do torby jego rzeczy. Zapięła zamek, założyła duża, czarną torbę na ramię i odezwała się do chłopaka. 
- Mam nadzieję, że szybko tu nie zawitasz braciszku. No dobrze, to my już będziemy jechać. Dziękuję za opiekę nad tym gamoniem i do widzenia! 
- Do widzenia dzieci! - uśmiechnięty staruszek Krasiński pomachał i udał się do swojego gabinetu a Bibiana wyszła z Kubą ze szpitala, wsadziła torbę do bagażnika i wsiadła z bratem do samochodu. Przez chwilę męczyła się z odpaleniem swojego auta-grata ale po chwili silnik zapalił i ruszyła w drogę do domu swoich rodziców. 
***

Witajcie! Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale nie miałam czasu, a jak miałam czas to nie miałam sił na dodanie kolejnego rozdziału. Jakby co, to napiszcie mnie żebym was informowała bo przy ostatnim rozdziale kilka dziewczyn zniechęciło mnie do kontynuowania tego opowiadania. Pozdrawiam i do następnego! ;D Pansy.

niedziela, 10 lutego 2013

Wszystkiego Najlepszego!

DZISIAJ JEST 10 LUTY 2013 ROK.
TEGO DNIA URODZINY OBCHODZI MOJA NAJWSPANIALSZA PRZYJACIÓŁKA.
GREGORY TAK TO O CIEBIE CHODZI :D
A WIĘC, WSZYSCY KTÓRZY PRZECZYTALI TEN POST NIECH RAZEM ZE MNĄ ZŁOŻĄ ŻYCZENIA TEJ WSPANIAŁEJ DZIEWOJI :D

ZDROWIA, SZCZĘŚCIA I GOTÓWKI, BY NA LIDZE MIEĆ VIPÓWKI! 
ILE BY POLSKA ZWYCIĘSTW MIAŁA, TYLE BY TWA MIŁOŚĆ DO SIATKÓWKI TRWAŁA :D

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! ;* :D



I TORCIK NA OSŁODĘ TEGO DNIA :D