środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział VI

- Uuu...Mój nos!- jojczył ze łzami w oczach chłopak.
- Wiesz, ja wiedziałem, po prostu czułem, że się za mną stęsknisz.- Doktor Krasiński próbował opatszeć nos Kuby.
- Boli! Niech Pan ogląda to złamanie trochę delikatniej? Ała no! Na Odyna, kto Panu dał pracę?! Ojcze nasz, który jesteś w...
- W nosie!- krzyknął lekarz.
-Co? - zapytał zdezorientowany Popiwczak próbując spojrzeć na nos do lustra, które stało obok.
- Masz duży skrzep w nosie. Stąd tyle krwi...Zaraz go wyjmę, nastawię kość i usztywnię od wewnątrz.
- Cieszę się, naprawdę. Zaraz Pana zasztyletuję flamastrem, albo uduszę tym czymś, co mi Pan do nosa wsadza!
W tej samej chwili do gabinetu wpadła Bibiana razem z zadyszanym Pujolem. Dziewczyna byłą przerażona, a jej przyjaciel miał minę, jakby przez cały dzień goniły go wielbłądy po pustyni.
- Coś ty znowu narobił? - zapytała, siadając na krześle obok brata.
- Oui, tłumacz się młodzieńcze. - Pierre przytaknął przyjaciółce i uspokajał ją gładząc po ramieniu.
- Nic takiego. To tylko noc. - oznajmił chłopak sycząc przy tym z bólu, ponieważ w tym samym momencie doktor nastawiał mu nos.
Trzeba przyznać, że jego nos wyglądał, jakby stratowało go stado słoni.
- No wiesz..- zaczął Pierre - gdybym ja złamał nos, to na pewno byłbym załamany. No bo przyznajmy szczerze, że szkoda było by zniszczyć piękny szlachetny profil. 
Mówiąc to siatkarz stanął bokiem przed lustrem i gładził palcem swój nos, podziwiając przy takim "jaki ja to jestem "belle"".
- No ale jak złamałeś nos? - Dopytywała Bibi nie dając za wygraną.
Chłopak wiedząc, że nie ucieknie przed tymi pytaniami postanowił opowiedzieć wszystko co się wydarzyło. Przybrał poważną minę i zaczął mówić.
-Może ja to Pani wytłumaczę. - wtrącił się nagle doktor Krasiński.- Otóż...Nos został złamany na skutek zderzenia się ze sobą kości nosowej oraz drzwi.
- Drzwi? - zdziwił się Pierre odchodząc od lustra przy, którym wciąż stał.
- Automatycznych czy jak one się tam nazywają. - Oznajmił Kuba marszcząc przy tym czoło.
- Co?! - dwójka przyjaciół była w szoku.
- to może ja wytłumaczę od nowa - chłopak mówiąc to spojrzał groźnie na lekarza który w niewiadomy sposób usztywniał nos od wewnątrz.
- To było tak. Mieliśmy razem z Maćkiem i Piotrkiem nakręcić reklamę do szkoły na temat jakiegoś produktu. Wpadliśmy na świetny pomysł, że naszym produktem będzie napój energetyczny. Wymyśliliśmy nawet hasło reklamowe, a brzmiało ono następująco: "WSTAŁEŚ?- POWSTAŃ- ODLEĆ! POWERBULL " 
- Chyba RedBull- Pierre przybrał minę filozofa i trzeba przyznać, że wyglądał komicznie.
- Nie przerywaj! - krzyknął młody chłopak, ale zaraz tego pożałował czując ogromny ból nosa.
- No i chcieliśmy żeby reklama wyglądała inaczej niż wszystkie. A dokładniej tak. Ospały Facet, tutaj w roli głównej ja - chłopak z dumą skazał na siebie palcami- idzie do supermarketu, wsiada do wózka sklepowego i wypija napój. Potem wózek zaczyna jechać, rozpędza się, (tu kumple z całej siły popychają wózek, jakbyście się nie domyślili) drzwi wyjściowe się otwierają, a ja wyskakuję z wózka, przelatuję przez drzwi i ląduję przed sklepem jak superbohater!
- Więc co nie wypaliło? - Siostra starała się analizować każde słowo wypowiedziane przez brata.
- No..Wózek się za bardzo rozpędził i jak wyskoczyłem, to drzwi nie zdążyły się otworzyć. - Mówiąc to Kuba skrzywił się, przypominając sobie to bolesne zdarzenie.
- Taka to historia. Nieparwdo..pławdo..kurde nigdy tego wyrazu nie umiem wymówić! Nie-pra-wdo-po-do-bna, a jednak! - wymęczył francuz wzdychając przy tym z ulgą.
Dobra Kuba, to ja cię do domu zabieram. Oczywiście, jeśli pan doktor już skończył. - Bibiana spojrzała na Krasińskiego pytająco. Doktor Krasiński pokiwał potwierdzająco głową na znak, że jego praca nad nosem Kuby została skończona, pożegnał całą trójkę z promiennym uśmiechem i przyjął kolejnego pacjenta.

W samochodzie panowała cisza. Nikt się nie odzywał. Bibiana nic nie mówiła, ponieważ nie chciała poruszać tematu " Kuba ty nie masz pecha ty jesteś po prostu głupi". Była zdenerwowana, bo nie ma takiego dnia, żeby Popiwczak coś sobie nie zrobi. Reszta załogi zwyczajnie bała się odezwać, widząc jaką minę ma dziewczyna. Wiedzieli, że gdyby Bibi mogła, to zawiozłaby ich do lasu i dała ślimakom do zgwałcenia. W tak miłej atmosferze minęła droga powrotna...

***
 Hejka! Ten rozdział dodałam szybko, ponieważ w niedzielę nie będę miała czasu a następny tydzień spędzę poza domem bez internetu < o zgrozo!>  A więc.. Miłego czytania i do zobaczenia! Pansy.

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział V

Dziewiąta rano. Drzwi do pokoju Bibi otworzyły się. Ktoś wszedł do środka.
- A kuku! Słonko już wstało i ty też powinnaś skarbku ty mój najdroższy! - Pierre z ogromnym uśmiechem na twarzy rzucił się na łóżko dziewczyny przygniatając ją swoim wielkim ciałem.
- Złaź ze mnie! Ratunku Betono Kongo mnie przygniotło! Pierre, ja chcę spać, idź na trening! Nie wypada się spóźnić, prawda?- Brunetka nieskutecznie próbowała zepchnąć z siebie przyjaciela, bo już brakowało jej oddechu.
- Widzę moja Belle, że humor ci dopisuje. To dobrze, bo mamy plany na dzisiaj. - Francuz rozłożył się na dobre na łóżku ( na Bibianie) opierając głowę na dłoniach i opowiadając o swoich "świetnych" planach.
- ZGNIATASZ MNIE, MIAŻDŻYSZ HELOOOŁ!
-Wiesz, pójdziemy na zakupy i na lody. Wielkie shopping cały dzień. Musisz kupić jakieś ubrania, w twojej szafie świeci pustkami. Ty w ogóle o siebie nie dbasz moja droga. Pomogę Ci kupić nową torebkę. O, i kupimy też buty. Tak buty to podstawa.
- NIE MOGĘ ODDYCHAĆ! ZARAZ SIĘ UDUSZĘ I JEDYNE CO KUPISZ TO WIENIEC DLA MNIE!
- Ja też sobie coś kupię. Może nową koszulę. O! I ostatnio widziałem taki ładny czarny...
- NIE BĘDZIESZ MIAŁ Z KIM IŚĆ NA TE ZAKUPY, JAK ZE MNIE NIE ZEJDZIESZ!
- Co? a, już już. Nie mogłaś od razu mówić? - Pierre usiadł na brzegu łózka, oznajmił, że śniadanie za moment będzie gotowe i poszedł do kuchni.


- Co się stało, że chcesz iść na zakupy? - zapytała dziewczyna siedząc przy stole i trzymając w rękach kubek gorącej kawy.
- Bernardi dał nam dzień wolnego więc postanowiłem to jakoś wykorzystać. A teraz jedz, bo chcę zdążyć na jakieś wyprzedaże. - Pujol skończył jeść śniadanie i poszedł przygotować się na wyjście z domu uzasadniając, że w byle czym na miasto nie wyjdzie.
Na zakupach było świetnie. Jak zawsze z Pierrem. Aż do momentu kiedy telefon Bibiany.
- Pierre słodki lizaku - dziewczyna próbowała się podlizać przyjacielowi - odbierz za mnie, a ja pójdę przymierzyć bluzkę.
- A czy mam inne wyjście? Nie. No daj ten telefon.
Dzwonił nie kto inny jak Wspaniały Kuba Pechowiec.
-Hallo? Pronto? Ja bitte złotko! - odebrał Francuz.
- Kto mówi?- Spytał zdezorientowany Popiwczak.
- Tutaj największy przystojniak JASZCZĘBSKICH KOPALNI - Ja! Cieść  Miscu!
- Pierre. Mogłem się domyślić. Naucz się poprawnie mówić nazwę klubu w którym gramy. Mogę rozmawiać z moją siostrą? 
- Już chwila, mierzy bluzkę  więc muszę wejść do przebieralni.
-Ahaa...
Szatyn nie pytając o zgodzę Bibianę i ignorując to że własnie zdjęła bluzkę wszedł do małego pomieszczenia i dał jej telefon.
- Twój brat dzwoni.
- Mógłbyś chociaż poinformować mnie, że wchodzisz. A gdybym była całkiem naga? 
- Aj tam histeryzujesz. Bibi jestem gejem wiec i tak bym nie zwrócił uwagi ani nie śliniłbym się. Weź w końcu ten telefon.
- Dobra, dobra. Halo?
- Bibiana? - Zapytał Kuba przestraszonym głosem.
- Tak to ja. Coś się stało? 
- Kochasz mnie?
-Taak, ale stało się coś? 
-A kochałabyś mnie dalej, jakbym Ci powiedział że złamałem coś? Na przykład nos? Ale nie czyjś obcy, tylko taki mój własny?

***
Hej! Przepraszam, że dodaję rozdziały tak nieregularnie, ale mam bardzo dużo nauki i bardzo mało czasu. Najchętniej wyjechałabym gdzieś daleko od szkoły i wszystkiego. :P Kolejny rozdział za tydzień. Do zobaczonka! / Pansy.