niedziela, 31 marca 2013

Rozdział IV

Michał myślał. Już całe trzy dni myślał. On to rzadko robi, a jeszcze tak długo, to jest dopiero martwiące. Myślał na treningach. Myślał na meczach. W końcu Bernardi był zmuszony zdjąć go z boiska ma meczu z Sovią, bo przewaga punktów Rzeszowian przerażała nawet sędziego. Misiek był psychicznie nieobecny. Nikt nie wiedział dlaczego się tak zachowywał. Tylko Antoś mógł się domyślać. Francuz nie chciał o nic pytać przyjaciela, bo wiedział, że zamiast rozmawiać, Łasko rozklei się. Jednak kiedyś trzeba będzie poruszyć ten jakże "wrażliwy" temat. Los uznał że to "kiedyś" nadeszło właśnie dzisiaj.

- Wiesz co Misiek? - Zaczął Niebieskooki.- Ja wiem, że miłość robi różne rzeczy z ludźmi, ale może chociaż zacząłbyś się ogarniać?
Michał oderwał się od czytana jakiegoś kryminału, spojrzał pytająco w stronę Tośki i znów wrócił oczami to lektury. 
- Anto, nasz teoria, że to David zabił Dianę była błędna. Matt to zrobił. A nikt się nie spodziewał, widzisz...
Blondyn z powagą na twarzy zapatrzył się gdzieś w ścianę, nie wiadomo o czym myśląc. Z zadumy wyrwał go Rouzier.
- Nie możesz tak robić!
- Jak? - Zdziwił się Łasicowaty. - Nikt nie wiedział, że to Matt! Nawet Ty!
- Nie o to chodzi!- krzycząc, Francuz wyrwał z rąk przyjaciela książkę, zmuszając go do rozmowy twarzą w twarz.
- To o co chodzi?
- O co ? O to, że od trzech dni nic nie robisz, tylko myślisz o tym...- w ostatniej chwili Antek ugryzł się w język poprawiając - o Pujolu! Już wolałem jak wciąż o nim mówiłeś. Zamknąłeś się w sobie! Ty musisz mu powiedzieć ! Tutaj nie ma żartów, to nie jest fabryka soczków!
- Co muszę? Mu powiedzieć? Co to..to nie. Koniec kropka. Chyba się długo nie zastanawiałeś zanim to powiedziałeś. On mnie wyśmieje i zaraz pobiegnie pośmiać się ze mnie ze swoimi kumplami. To mi zniszczy życie! Myśl trochę młocie!- Michał z każdym wypowiedzianym, a raczej wykrzyczanym zdaniem coraz bardziej był nabuzowany. - Z resztą... prawisz mi kazania, skoro sam nie umiesz poukładać sobie spraw sercowych? Bo..? Bo boisz się że psiapsiółeczka da ci kosza? Ojeeej...Biedny Toś się boi... Wy oboje jesteście siebie warci. Tępe strzały. Niemrawy pan Antonin-Karton i oparzona psychicznie pani Bibianka!
- Nie mów tak. - Szatyn natychmiast spoważniał, a w jego oczach było widać łzy.Ale zaraz dotarło do niego pewne słowo wypowiedziane przed momentem przez jego przyjaciela. - Ale zaraz... Jak to karton? 
- Bo masz łeb pusty jak karton i nic nie myślisz! Wszyscy wiedzą, że Bibi już od liceum patrzy na Ciebie jak na święty obrazek, ty na nią z resztą też. Znacie się od dziecka, wszystko razem robiliście od najmłodszych lat, nawet się razem kąpaliście...- Tu Blondyn zaczął dławić się ze śmiechu.
- Nie śmiej się Misiek. Mieliśmy wtedy 5 lat. Michał uspokój się...
W tym momencie Łasko na dobre wybuchnął śmiechem wycierając oczy od łez. Po chwili opanował się tyle na ile mógł i odpowiedział przyjacielowi.
- To nic. Rozmawiacie o wszystkim, ale wyznać sobie miłość to już się boją.
- Michał...To znaczy, że...- Tosiek zamyślił się, po czym gwałtownie wstał z miną jakby wynalazł coś super ważnego.- To znaczy, że ona też coś do mnie czuje? Że mnie bardziej lubi?
Twarz Szatyna rozjaśniła się, a oczy zalśniły jak pięć złotych.
Reakcja Michała na słowa Francuza była... <FACEPALM>
- Brawo Einsteinie! - Już sam do siebie - Na odyna z kim ja żyje.
- Ale pewny jesteś? Nie wkręcasz? - Widać było że Antek nabrał chęci do życia.
- Taaak, na pewno. - odparł Blondyn. - To co? Idziesz powiedzieć Bibianie co do niej czujesz? 
- no co ty oszalałeś! Wstydzę się. Ja się muszę przygotować psychicznie. Za dwa tygodnie jej powiem.
- Yyy...A czemu akurat za dwa?
- Bo idę na 13 dni do aresztu. -Odpowiedział od niechcenia Niebieskooki siadając na kanapie.
- Cooo?! Jak do aresztu?!
- Na czerwonym przejechałem.
Michał zeskakując jak oparzony z kanapy pytał dalej.
- I do aresztu? Od razu do aresztu? 
- Aa..No i jeszcze przekroczyłem prędkość.-Rouzier jakby nie widząc zdenerwowania współlokatora wziął jakieś czasopismo do ręki i zajął się czytaniem.
- Ake to dalej nie jest powód na to, żeby wsadzać do paki!
- No i jeszcze potem w auto wjechałem. Radiowóz to był podobno...
-Nieee...A czemu nie zapłaciłeś? 
- Nie miałem kasy. Ty też byś nie miał.
- Fakt, mogliśmy nie kupować xboxa.

***
Hej, kolejny rozdział dodałam dość szybko. Chciałam wam życzyć zdrowych, pogodnych i przede wszystkim pełnych siatkówki świąt! :D P.S. Co do pytania pewnej dziewczyny anonimki : Tak moja droga IERO to od Franka Iero ;) PansyIero.

piątek, 29 marca 2013

Rozdział III

 Antonin szedł do swojego pokoju mijając drzwi do sypialni Michała. Były lekko uchylone. Usłyszał płacz. Płacz i błagalne prośby Miśka, nie wiadomo do kogo.
- Katerine! Wybierz Katerine! Błagam Rose! Emily nie jest warta twojej miłości! ŁEEEEHEHEEEEE... Świat jest taki okrutny!
Niebieskooki wszedł po cichu do ciemnego pokoju i zobaczył zapłakanego Blondyna siedzącego na dywanie przed telewizorem. Obok niego leżało pudełko z lodami góra zużytych chusteczek higienicznych. Rouzier usiadł koło niego i gapiąc się w ekran telewizora zapytał. 
- Znowu oglądasz tą durną telenowelę o lesbijkach? 
- Ty nic nie rozumiesz! - płakał Łasko- Katerine chce wybrać Emily, a to Rose naprawdę ją kocha! Dlaczego świat jest taki strasznyy? Mój dzień jest taki brzydki..!
Michał hamując kolejny napad płaczu wsadził do buzi dużą łyżkę lodów czekoladowych i połknął, dławiąc się przy tym kilka razy.
- Oj, masz rację nie rozumiem.- Powiedział po chwili myślenia Francuz. - Wiesz, właściwie to miałem Ci wczoraj coś powiedzieć, sądzę, że Cię to ucieszy.
Szatyn uśmiechnął się czekając na zainteresowanie współlokatora, niestety, Łasica nie odrywając wzroku od telewizora wymamrotał pod nosem tylko.
- Nie mam ochoty na żadne wiadomości, teraz losy Katerine mogą potoczyć się w zupełnie innym kierunku. Nie przeszkadzaj mi Anto, proszę.
- Jak wolisz.
Tosiek wstał i wyszedł z pokoju jak mu kazał przyjaciel, zostawiając go samego. "Powiem mu innym razem." Pomyślał uśmiechając się przy tym pod nosem.

***
(3 miesiące później).

- Jak ja się cieszę, że już mnie wypisujecie! 
Popiwczak cieszył się  jakby to były co najmniej jego urodziny.
- Uwierz mi Kubusiu, my cieszymy się jeszcze bardziej. - Śmiał się doktor Krasiński klepiąc chłopaka po ramieniu.
Kuba, jego noga i ręka były już wyleczone więc mógł spokojnie wrócić do domu. Lekarz wypisał chłopaka,  zadzwonił po Bibianę i teraz rozmawiał z rodzeństwem w sali. Kuba siedział, a Bibi kończyła pakować do torby jego rzeczy. Zapięła zamek, założyła duża, czarną torbę na ramię i odezwała się do chłopaka. 
- Mam nadzieję, że szybko tu nie zawitasz braciszku. No dobrze, to my już będziemy jechać. Dziękuję za opiekę nad tym gamoniem i do widzenia! 
- Do widzenia dzieci! - uśmiechnięty staruszek Krasiński pomachał i udał się do swojego gabinetu a Bibiana wyszła z Kubą ze szpitala, wsadziła torbę do bagażnika i wsiadła z bratem do samochodu. Przez chwilę męczyła się z odpaleniem swojego auta-grata ale po chwili silnik zapalił i ruszyła w drogę do domu swoich rodziców. 
***

Witajcie! Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale nie miałam czasu, a jak miałam czas to nie miałam sił na dodanie kolejnego rozdziału. Jakby co, to napiszcie mnie żebym was informowała bo przy ostatnim rozdziale kilka dziewczyn zniechęciło mnie do kontynuowania tego opowiadania. Pozdrawiam i do następnego! ;D Pansy.